Forum Forum o serialach kryminalnych Strona Główna

NASZA TWÓRCZOŚĆ
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o serialach kryminalnych Strona Główna -> KRYMINALNI
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aniaa
Moderator
Moderator



Dołączył: 25 Sty 2007
Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 22:05, 14 Lut 2008    Temat postu:

dzieki ciesze sie ze sie tobie podoba Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sfora
Moderator
Moderator



Dołączył: 26 Mar 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: BIG DZIURA!!

PostWysłany: Pią 19:40, 15 Lut 2008    Temat postu:

A tak apropos mógł by mi ktoś pamięć odświerzyć i przypomnieć na czym ja skończyłam...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaa
Moderator
Moderator



Dołączył: 25 Sty 2007
Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 16:36, 16 Lut 2008    Temat postu:

ja nie wiem na czym skonczylas Sad wiec ci nie pomoge Sad ja moze nie dlugo dam swoje opo Smile tylko musze poprawic Sad kto pisze???

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sfora
Moderator
Moderator



Dołączył: 26 Mar 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: BIG DZIURA!!

PostWysłany: Sob 20:56, 16 Lut 2008    Temat postu:

Dobra już znalazłam... a to cedek i będę na bierząco...

Część 9
2 miesiące i 20 dni później (lub jak kto woli teraźniejszość)

Ciemny korytarz, a na jego końcu jasne białe światło... Ta, ten obraz u nie niektórych wywołuje dreszcze na myśl, że to może być „droga śmierci”, u następnych śmiech, istnieją nawet żarty w stylu: „to białe światło na końcu tunelu to pociąg nadjeżdżający znad przeciwka”. Jednak ona miała, co do niego mieszane uczucia widziała ten korytarz, co noc w snach, szła w stronę światła, a na końcu czekał on, mężczyzna, którego kochała nad życie, a którego już nigdy nie zobaczy, nie usłyszy jego głosu ani nie spojrzy w jego piękne błękitne oczy i to powodowało, że chciała szybko zasnąć, jednak z drugiej strony wiedziała, że to tylko sen i że on nie wróci.
Na zegarze wybiła właśnie 7.00 ona siedziała na łóżku i wpatrywała się w ICH zdjęcie. Westchnęła tylko, odłożyła zdjęcie do szawki i udała się do łazienki w celu doprowadzenia się do stanu używalności.

Komenda Stołeczna godz. 8.00:
Do kanciapy kryminalnych wpada zdyszana Basieńka.
-Cześć wszystkim!
-O Basia w końcu raczyłaś się zjawić- zażartował sobie Adaś – No to idziemy, szew nas wzywa.
-A gdzie Majka?
-Już u Grodzkiego- Mówiąc to pociągnął Storosz za sobą w stronę gabinetu szefa.

W gabinecie:
-No w końcu- stwierdził Rysio widząc wchodzących podwładnych.
W pokoju znajdowała się już dość liczna grupka osób w składzie: Ryszard Grodzki, Dorota Wiśniewska, Jacek Dumicz, Zuzanna Ostrowska, Szczepan Żałoda i Maja Zawada.
-Od dziś będziemy współpracować z Komendą Główną w celu złapania Cichego i całej reszty, która zwiała z nim z więzienia- oznajmił wszystkim pan inspektor- Dziś o 10.00 macie się stawić na Głównej w celu zapoznania się ze sprawą, a teraz macie dwie godz. wolne.
-Ale jak to mamy z nimi współpracować, niby sami rady nie damy?!- spytał, nieco zdenerwowany Adam.
-Od ponad 2 miesięcy próbujecie ich złapać i jakoś wam to nie wychodzi- stwierdziła spokojnie Wiśniewska.
I już nic nie mówiąc cała ekipa z Zawadą na czele wyszła z pokoju szefa.

Parking przed Komendą Główną godz. 10.00:
Zjawili się już wszyscy, ku zdziwieniu reszty pojawił się także szanowny pan prokurator Dumicz.
-A ty, co tu robisz?- zwrócił się do niego Adam.
-Ja jestem tu, aby pilnować tej sprawy od strony prawnej- odpowiedział Dumicz, szczerząc przy tym ząbki.
-O czyżby nasz pan prokuratorek się nudzi, bo chyba nie powiesz mi, że na Głównej nie mają żadnego prokuratora- stwierdziła z pewnością Basia.
-A no zgadła pani, pani podkomisarz.
-Dobra my tu gadu gadu, a chyba mieliśmy wejść do środka nie-powiedziała rozbawiona Majka.
I po tej jakże ciekawej rozmowie wszyscy weszli do środka.
Weszli wszyscy na Główną, nie mieli pojęcia za bardzo gdzie mają się skierować, stanęli. Na szczęście do budynku weszła właśnie jakaś para policjantów, najwyraźniej dyskutując żywo nad jakąś ważną sprawą. Pierwszy zdecydował się podejść do nich Adam...
-Eee... Dzień dobry, szukamy inspektora Walasa.
-A państwo, w jakiej sprawie?- spytała dziewczyna. Była bardzo ładna, miała opadające na ramiona, kręcone, brązowe włosy i niebieskie oczy, drobnej budowy, gdyby ktoś ją zobaczył nigdy by nie pomyślał, że to może być policjantka, jednak jak powszechnie wiadomo pozory mylą.
-My jesteśmy z Komendy Stołecznej...-powiedziała Basia, lecz niedane jej było skończyć.
-A to w takim razie proszę za nami- powiedział chłopak stojący obok. Miał on brązowe oczy, czarne włosy i tak zwany trzy dniowy zarost. Uśmiechnął się do Storosz, a ona zarumieniła się lekko i tylko odwzajemniła uśmiech.
Już nic nie mówiąc cała „banda” podążyła za nowymi znajomymi. Stanęli w końcu przed drzwiami z napisem aula, wydało im się to trochę dziwne, czemu zostali zaprowadzeni na aule, jednak, gdy weszli do środka wszystko zrozumieli. W pomieszczeniu znajdowało się dużo osób i zwyczajnie nie pomieściliby się w ciasnym gabinecie.
-No to myślę, że jesteśmy w komplecie- powiedział pewien gość na widok osób wchodzących- proszę zająć miejsca i będziemy zaczynać.
Wszyscy zasiedli przy wielkim owalnym stole, po czym głos zabrał mężczyzna stojący obok poprzedniego mówcy w rękach trzymał jakieś teczki.
-Zanim zapoznamy się wszyscy ze sprawą, chciałbym upewnić się czy aby na pewno wszyscy tu dotarli. To może najpierw się przedstawię nazywam się insp. Artur Walas, a to prokurator krajowy Zygmund Hojnac- tu wskazał na mężczyznę który zabrał głos pierwszy.
-A teraz- odezwał się znów prokurator- Może zaczniemy, insp. Grodzki dał mi listę osób z Stołecznej które miały się stawić tu dzisiaj, więc tak: komisarz Adam Zawada, podkomisarz Barbara Storosz, podkomisarz Maja Zawada, aspirant Zuzanna Ostrowska i aspirant Szczepan Żałoda oraz prokurator Jacek Dumicz. Czy wszystko się zgadza?
- Tak- odpowiedzieli wszyscy wyczytani chórkiem.
Reszta tego spotkania przebiegła im na krótkim zapoznaniu się w zespole oraz na głębszym zapoznaniu się ze sprawą.

10
Dziwne zdarzenie

Minęły już 3 miesiące odkąd zespół Zawady współpracował z CBŚ i Główną i trzeba przyznać zaprzyjaźnili się nawet z nimi. Jednak w sprawie nadal nie było jakichś znaczących postępów, co prawda złapali kilku bandziorów z bandy Cichego i Starego ale oni albo nic nie chcieli powiedzieć, albo po prostu nic nie wiedzieli.
Pewnego wieczoru Adam wracając do domu zauważył dwóch podejrzanie zachowujących się mężczyzn, nie zastanawiając się długo pojechał za nimi. Goście zajechali gdzieś na obrzeża miasta, zatrzymali się przy jakiejś starej stacji kolejowej, a Zawada za nimi. Na swoje szczęście miał przy sobie kamizelkę kuloodporną, założył ją i wyciągnął swoją broń. Zaczął się zbliżać do bandziorów, którzy wyciągali jakieś walizki z bagażnika, a Adam znów niewiele myśląc wycelował w nich broń i krzyknął:
-Stać policja!!
Jednak nie przewidział, że faceci będą mieli przy sobie broń większego kalibru niż jego pistolet. Strzelił do jednego z nich, a ten upadł, jednak drugi z bandziorów już mierzył mu z karabinu w głowę.
-Żuć broń piesku!- Zawada posłusznie upuścił broń na ziemię – A teraz pożegnaj się z tym światem – Adam zamknął oczy i w tej samej chwili usłyszał tylko jeden strzał, nie wiedział co się dzieje. Otworzył oczy i zobaczył leżącego na ziemi, nieżywego napastnika. Zadzwonił po techników.
Po kilku minutach zjawili się technicy a wraz z nimi Basia, Zuzia, Majka, Szczepan i Jacek.
-Co tu się stało?- Zapytała przestraszona Majka, Adama.
-Śledziłem tych dwóch gości, dojechałem za nimi tu... jeden z nich o mało mnie nie zabił, już miał mnie na muszce.
-Więc co, ale jak? Przecież teoretycznie z tego co mówisz powinieneś nie żyć – Stwierdził Jacek.
-Właśnie, ktoś mi uratował skórę. Wiadomo już co jest w tych walizkach?
-Taa szefie no bo to kurka są euro – powiedział Szczepan, trzymając jeden „papierek” w ręce.
-Jak euro ale prawdziwe?- Zapytała zdziwiona Zuzia.
-Będzie trzeba wysłać je do analizy – Stwierdziła Basia – Więc co? Nie mamy tu nic do roboty.
-No to do domu! – powiedział Adam, kierując się do swojej Toyoty.

Nazajutrz, prosektorium Komendy Stołecznej.
-Cześć, wiadomo już co załatwiło mojego niedoszłego zabójcę? – Przywitał się Adam z patologiem.
-No właściwie to tak, spójrz pociski pasują do karabinu który miał ten gość – tu wskazał na jednego trupka.
-No, ale przecież nie mógł strzelić sobie sam w plecy.
-No bo nie strzelił, mówię ci tylko że ten kto cię uratował, użył tej samej broni co napastnicy.
-Nie wiele mi to daje.
-No może się nie znam, ale taka broń robiona jest tylko na zamówienie.
-Czyli jednak coś mi to dało, no nic dzięki.
-Zawsze do usług, miło było pogadać z kimś żywym.
-Heh, no to trzeba częściej stąd wychodzić.
-Bardzo śmieszne, nie mogę przecież ich tak zostawić – tu wskazał na swoich „podopiecznych”.
-Przecież nigdzie ci nie uciekną...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MAgda
Administrator
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 21:26, 16 Lut 2008    Temat postu:

łaaa...!

Sfora geniusz..!

dalej koniecznie... ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sfora
Moderator
Moderator



Dołączył: 26 Mar 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: BIG DZIURA!!

PostWysłany: Sob 22:51, 16 Lut 2008    Temat postu:

Eeee dalej to może jutro będzie, na dziś mam dość Worda

Dodaję
wklejam tu coś takiego co wymyśliłam po ostatnim odcinku Krymów...


Co może czuć osoba siedząca na szpitalnym korytarzu przed salą operacyjną, czekająca na wieści o człowieku ważnym w ich życiu?
On wie to doskonale, bo już nie jeden raz znajdował się w takiej sytuacji, pełen strachu, pełen obaw o życie bliskiej mu osoby. Stracił już przecież tak wiele, czy musi znów tak cierpieć, trzymany w niepewności, co przyniosą nadchodzące minuty, godziny, dni? Stracił matkę i żonę w wypadku samochodowym, stracił drugą żonę tuż po wyjściu z kościoła. Czemu los ciągle kogoś mu odbiera?
Siedzi bezsilny, niemogący już nic zrobić, przed salą operacyjną, czuje jak mimowolnie do oczu napływają mu łzy, a przecież jest silnym gliną, który niczego się nie boi. Jednak teraz czuł, że nie daje rady jego najlepszy kumpel, który był dla niego jak syn walczy właśnie o życie. Minęły już dwie godziny, dwie dłuuuuugie godziny, odkąd tu siedzą...
Obok siedziała drobna blondynka, o dużych, pięknych, a teraz także i smutnych, brązowych oczach. Siedziała tam, patrząc się tępo w drzwi sali operacyjnej „a przecież to ja miałam tam leżeć” mówiła sobie w myślach. Uratował jej życie, a teraz musi wałczyć o swoje. On od dawna był dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem, kochała go i to bardzo, tak jak gdyby to właśnie na niego czekała całe swoje życie. Lecz pomimo tego, to, co usłyszała od niego chwile po postrzale bardzo ją zaskoczyło, gdy spytała go, dlaczego to zrobił on odpowiedział, „bo cię kocham Basiu”, a potem stracił przytomność.
Czy właśnie teraz, gdy dowiedziała się, że nie musi kryć swoich prawdziwych uczuć on miał odejść? Czy los naprawdę będzie tak okrutny i bezlitosny? Od czasu do czasu po jej mokrych policzkach spływały kolejne łzy, nie próbowała ich powstrzymać, bo po prostu już nie umiała.
-Adam - zwróciła się do siedzącego obok mężczyzny – ile to jeszcze potrwa?
On spojrzał na nią wzrokiem, który wyrażał wszystko. Nie za bardzo wiedział, co jej odpowiedzieć, jednak po dłuższej chwili powiedział – Nie wiem, to chyba jedynie Bóg wie – obydwoje czuli się okropnie, ta bezsilność ich przerażała, była nie do zniesienia.
-Dzwoniłeś do jego rodziców? Powinni wiedzieć.
-Dzwoniłem, są już w drodze.
-To dobrze.
W czasie tej rozmowy, żadne z nich nie spojrzała na drugie, oboje wpatrywali się z nadzieją w drzwi do sali.
-A, co będzie z Krzysiem, jeśli on nie przeżyje? Przecież on ma dopiero 6 lat, a niedawno stracił matkę, przecież nie może stracić teraz jeszcze ojca.
-Basiu nawet o tym nie myśl, Marek to silny facet, przeżyje na pewno...
Po pół godzinie w szpitalu zjawili się państwo Brodeccy z małym Krzysiem. Operacja nadal trwała. W końcu po kolejnych 10 minutach z sali wyszedł lekarz.
-Panie doktorze i co z nim? – Spytała zniecierpliwiona Basia.
-Pan Brodecki stracił dużo krwi, jednak udało nam się zatrzymać krwotok, teraz pozostał nam czekać, co dalej.
Marek został przewieziony ma OIOM, wyglądał jak cień człowieka. Po usilnych prośbach siostra oddziałowa wpuściła Basię do niego, siedziała przy nim całą noc, nie dała się stamtąd wyrzucić, chciała i czuła, że musiała przy nim czuwać, to było teraz najważniejsze. Nad ranem poczuła, że on ścisnął jej dłoń, spojrzała na jego twarz, miał otwarte oczy, patrzył na nią.
-Basia – powiedział bezdźwięcznie.
-Marek... Zawołam lepiej lekarzy...
Po przebadaniu Marka przez lekarzy, Basia weszła do sali spowrotem. Marek wyglądał już lepiej, chociaż nadal był bardzo blady. Usiadła na krześle obok i wzięła go za rękę, a na ten właśnie obrazek zza szyby patrzyli rodzice Marka, wraz z Adamem i Krzysiem, nie chcieli im przerywać, wiedzieli, że chcą być teraz sami.
Oni już wiedzieli, że będzie wszystko dobrze, że będą razem już na zawsze. On był jeszcze słaby, ale ona miała siłę do walki, bo na tym polega miłość, gdy jedno opada z sił, drugie walczy za dwoje...

I jeszcze cedek mojego starocia...

11
Inny punkt widzenia

Tego wieczoru, zresztą jak każdego, snuł się po ciemnych, mało uczęszczanych uliczkach, gdzieś na obrzeżach miasta z dala od zgiełku, tu mógł pomyśleć w ciszy, zatracić się w wspomnieniach, mógł wrócić do czasów, które jak cień zawsze będą przy nim, lecz nie będą już częścią jego życia, rozmyślałby jeszcze dłużej gdyby nie pewien okrzyk, tak dobrze mu znany „stać policja”, a i nawet ten głos wydał mu się dziwnie znajomy. Czym prędzej pognał do swojego wozu wyciągnął swój nowy nabytek, nowiutki jeszcze nieużywany, robiony tylko na zamówienie karabin i pobiegł, co prędzej w stronę, z której usłyszał okrzyk. Gdy był już bliżej usłyszał także strzał, więc jeszcze przyspieszył. To, co zobaczył zaparło mu dech w piersiach, jakiś skubany bandzior mierzył w jego najlepszego kumpla, w samego wielkiego Zawadę, Marek niewiele myśląc (jak to facet) wymierzył z swojej zabawki w napastnika i strzelił, ten upadł, a Marek zmył się jak najszybciej mógł, chciał zostać, ale wiedział, jakie były by tego konsekwencje, więc dał nogę, wsiadł do wozu i odjechał w stronę „domu”.
- No witam, a gdzie byłeś? – Przywitał go jego partner w „biznesach” i niania w jednym, czyli Duch.
- Przejść się byłem, a co już mi nawet wyjść z tego domu nie wolno?! – Zapytał z pretensją w głosie Marek, miał już tego wszystkiego dość, czasami nie miał już siły chciał z tym skończyć, poddać się, ujawnić przed starymi kumplami, ale nie mógł przecież ryzykować wolności swojego rodzeństwa i przyjaciół z dzieciństwa, czasami też chciał po prostu popełnić samobójstwo, na szczęście był przy nim Duch, taki jego osobisty anioł stróż, on jak nikt inny go rozumiał, bo sam kiedyś to przeżył. Wtedy oni wygrali z ABW, jednak i czy tym razem ta walka skończy się tak samo? Aby mogła się tak skończyć muszą być ostrożni, a w szczególności on...
-Mnie nie oszukasz Marek, codziennie wychodzisz gdzieś się przejść, jednak dzisiaj wróciłeś po niespełna 2 godzinach, a zawsze zajmowało ci to, co najmniej 4, a poza tym widzę, że coś się stało...
-Dobra już dobra, musiałem zrobić z tego użytek – tu żucił broń na ziemię, – Ale nie miałem wyboru.
-Nie tłumacz się mi tylko lepiej opowiedz jak to było od początku... –Powiedział Duch podnosząc w tym samym czasie broń, którą Marek żucił – Usiądźmy lepiej, bo coś czuje, że to będzie dłuższa historia.
-Nie raczej długa nie będzie, ale usiąść możemy – tu Marek uśmiechnął się blado do swego rozmówcy i obydwoje zasiedli na fotelach w salone – No, więc, jak co wieczór spacerowałem sobie na obrzeżach miasta niedaleko starej stacji kolejowej i wtedy usłyszałem okrzyk „stać policja”, sam nie wiem, dlaczego, ale wziąłem karabin i pobiegłem w tamtą stronę i całe szczęście, że tam poszedłem, bo gdybym zjawił się tam chwile później Adam by już nie żył, nie mogłem przecież pozwolić temu bandziorowi zabić Zawadę, więc strzeliłem w tego gościa, chyba go zabiłem...
-Dobrze zrobiłeś, ale lepiej nikomu o tym nie mów...
-Ale Adam na pewno będzie chciał się dowiedzieć, kto mu uratował życie, a on tak łatwo nie odpuści ja go już znam...
-Coś się wymyśli, jakoś to razem rozwiążemy, głowa do góry mody przecież uratowałeś kumpla, a to jest najważniejsze.
-Taa... Idę spać – powiedział smętnie Marek.

Nazajutrz...
-Wstawaj śpiochu, musimy jechać do klubu – Zaczął budzić Marka jego „kochany” wspólnik – po drodze opowiem ci, na co wpadłem w nocy.
-Człowieku to ty nie wiesz, że w nocy to się śpi? – Zapytał pół żartem pół serio, na wpół śpiący Marek.
-A ty, co? Coś ty robił w nocy, że taki niewyspany? Przecież w nocy się śpi! – Powiedział rozbawiony Duch.
-Daj mi jeszcze pół godzinki...
-Daje ci pół godzinki na doprowadzenie się do stanu używalności i tak już jesteśmy spóźnieni!
-Yyyy... – Tylko tyle był w stanie wydusić z siebie niezadowolony Marek – Już wstaje oprawco...
-Bardzo śmieszne, naprawdę jesteśmy spóźnieni.
-Myślałem, że jesteśmy właścicielami tego klubu.
-No, bo jesteśmy, ale też musimy być w biurze o określonej godzinie.
-Ale i tak nikt nas nie może zwolnić.
-Ubieraj się!!! Za 20 minut w samochodzie!!!
-Miało być pół godziny...
-Tak, ale wykorzystałeś 10 minut na narzekanie, no już mody wstawaj!!
-Tak jest tatusiu!
-Z tobą to jak z małym dzieckiem – Powiedział Duch wychodząc z pokoju Marka.

20 minut później...
-Więc, co takiego wymyśliłeś? – Zapytał się Marek, który jeszcze nie do końca się obudził, Ducha.
-No, więc jeśli Zawada będzie węszył i trafi na twój trop...
-Duchu, co ty kombinujesz? Zaczynam się bać!
-Nic takiego...
Resztę drogi przebyli w milczeniu...
W klubie „Barakuda”, gabinet Ducha...
-Właściwie, po co mamy tu jeździmy codziennie?
-Od choćby żeby sprawdzić czy wszyscy pracownicy dotarli na miejsce pracy o wyznaczonej godzinie.
Słyszą pukanie do drzwi i wchodzi jeden z ochroniarzy.
-Eee, szefie, bo jakiś gość szuka pana Malickiego.
-Choler*, a przedstawił się?
-Mówi, że jest z policji, Zawada czy jakoś tak.
-Szybki jest nie ma, co.
-I co ja mam teraz zrobić? Przecież nie może mnie zobaczyć! – Powiedział zaniepokojony Brodecki.
-Wyjdź przez balkon – Powiedział spokojnie Duch, wskazując na duże szklane drzwi prowadzące na taras.
-A jak tam ktoś z nich będzie? – Marek nie był pewien, co do pomysłu wspólnika.
-Szefie ten pan czeka.
-Powiedz mu, że... że za 5 minut ja do niego przyjdę.
-Ale ten pan szuka pana Malickiego...
-To powiedz, że wyjechał, ale może porozmawiać ze mną.
-Tak jest szefie! – Powiedział ochroniarz i wyszedł z gabinetu.
-A ty, co tu tak stoisz?
-No przecież nie wyjdę na zewnątrz tam stoją Szczepan z Zuzią, zobaczą mnie...
-Dobra zostań tu.

W klubie:
-Dzień dobry, nazywam się Henryk Knedel, jestem właścicielem tego lokalu – przedstawił się Duch, Adamowi.
-Witam, jestem kom. Adam Zawada, z Komendy Stołecznej, ja szukam pana Malickiego podobno jest właścicielem tego klubu.
-A tak Marcin to mój wspólnik, wyjechał na miesiąc w delegacje do Nowego Jorku, a czy coś się stało?
-Nie, właściwie to nic takiego, tylko podejrzewam, że uratował mi życie ostatniej nocy, kiedy wyjechał na tą delegacje?
-Dziś rano...
-No nic, ja już pójdę, obowiązki wzywają, do widzenia.
Po tej krótkiej rozmowie Duch wrócił do gabinetu.
-Nawet całkiem miły gość z tego Zawady, masz go z głowy na około miesiąc, a później coś się wymyśli.
-Dzięki Duchu – Powiedział posępnie Marek – Chciałbym się z nimi spotkać, pogadać – rozmarzył się Brodecki.
-Dobrze wiesz, że to, na razie nie możliwe.
-Co masz na myśli mówiąc „na razie”?
-A to, że jeśli mój plan się powiedzie to nie będziesz musiał się ukrywać przed kumplami.
-Dowiem się wreszcie, co kombinujesz?
-W swoim czasie, musimy teraz jechać na spotkanie z naszymi „kolegami” z ABW, więc zbieraj się.

W tym samym czasie, Komenda Stołeczna, kanciapa Kryminalnych...
-Basia, możemy pogadać? – Do kanciapy weszła Majka.
-Tak jasne, a o czym?
-Bo widzisz, chyba się zakochałam...
-Mmm, niech zgadnę, jest to wysoki, przystojny pan prokurator...
-T..Tak, ale skąd ty...
-Oj Majka, Majka przecież to widać, już od dawna, że jesteście w sobie oboje zakochani...
-Oboje? W sensie, że Jacek? Że on też coś do mnie czuje?
-No jasne, przecież to widać, musicie w końcu pogadać ze sobą.
-Dobra, dzięki ci Baśka, jesteś złota! – Powiedziała Maja i rozanielona wybiegła z kanciapy.
Po chwili wpadł do niej Jacek...
-Cześć Basiu, możemy pogadać?
-Jeśli chodzi ci o to, że się zakochałeś to wiem i wiem nawet, w kim, czeka na ciebie w twoim gabinecie, musisz z nią pogadać w końcu, bo się zestarzejesz i cię nie będzie chciała.
-Ale... Ale ja się boję...
-Nie boisz się ganiać za bandytami razem z nami, a boisz się pogadać z dziewczyną, którą kochasz i która kocha ciebie? Jeśli tak to jesteś nienormalny!
-Dzięki Baśka, jesteś złota! – Powiedział Dumicz.
Tym razem do kanciapy wszedł Adam z Szczepanem i Zuzią, wpadając na Jacka, który kierował się do swojego gabinetu...
-A temu, co się stało? – Zapytał Adam, patrząc na oddalającego się Jacka.
-Zakochał się i jak dobrze pójdzie to za niedługo będziesz go miał w rodzinie. I co byliście u tego Malickiego?
-Co, że jak w rodzinie?
-No normalnie, zakochał się w twojej córce, a ona w nim... No to odpowiesz mi na pytanie?
-A no byliśmy, kurka no, ale go nie było... – Zaczął mówić Żałoda.
-Podobno wyjechał do Nowego Jorku... – Wtrąciła Zuzia.
-Gadałem z jego wspólnikiem, wyglądało, że mówi prawdę, więc musze czekać miesiąc...

W tym samym czasie gabinet prokuratora Dumicza:
-Majka/Jacek – zaczęli równocześnie.
-Ty pierwsza...
- Nie, ty pierwszy...
-Bo ja... Bo... KOCHAM CIĘ! – W końcu to z siebie wydusił – No powiedz coś...
Ona jednak nic nie odpowiedział, tylko najzwyczajniej w świecie pocałowała go, a on, najpierw zaskoczony TAKĄ odpowiedzią stał jak wryty, gdy poczuł, że pocałunek słabnie opamiętał się i zaczął oddawać go, najpierw niepewnie, a potem coraz żarliwiej.

tak wogóle jest tu ktoś czy to takie cmętarzysko się zrobiło?? Confused Confused

Hejjj!!!! Jest tu kto??
Bo nie wiem czy warto coś tu wrzucać...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sfora dnia Wto 19:06, 30 Gru 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o serialach kryminalnych Strona Główna -> KRYMINALNI Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
Strona 15 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin