Forum Forum o serialach kryminalnych Strona Główna

NASZA TWÓRCZOŚĆ
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o serialach kryminalnych Strona Główna -> KRYMINALNI
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MAgda
Administrator
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 19:51, 11 Cze 2007    Temat postu:

mój cedek...

- Przykro mi pani Basiu ale niestety rano już sprzedałem działkę… - usłyszeli od pana Malinowskiego.
- No to trudno… - westchnęła. – Dziękujemy! – dodali równo – Do widzenia!
Wracali pieszo do domu Basi.
- Wiesz to chyba nawet dobrze!
- Dlaczego? Przecież chciałeś się przeprowadzić… - zerwała ślicznego maka rosnącego przy drodze…
- Chyba jeszcze nie jestem gotowy żeby zamieszkać na wsi… Muszę oswoić się z tą myślą…
- Rozumiem! Mam nadzieje, ze mimo wszystko zostaniesz kiedyś moim sąsiadem… - zaśmiała się
- Ja też mam taką nadzieje… - popatrzył na nią. Już miał coś mówić ale niestety rozdzwoniła się jego komórka. – Brodecki słucham… - zerknął na nią kontem oka – Dobrze. Zaraz będę. – rozłączył się – Muszę jechać… - odezwał się ze smutkiem.
- Szkoda!
- Dasz mi swój numer telefonu gdybym chciał do Ciebie zadzwonić…?
- Nie mam telefonu. – posmutniała – Ale mogę podać Ci numer mojej przyjaciółki! Napisz do niej i podpisz się Marek. Na pewno przeczytam! I dam znać…!
- Dobrze. Cześć – pocałował ją w policzek i poszedł w kierunku motoru. Ona stała przy drodze. Za nią była piękna łąką i jeszcze więcej maków. Minął ją szybko, machając ręką i odjechał… Patrzyła na niego jak jedzie… To był taki śliczny widok. Nadal nie mogła zrozumieć jak taki mężczyzna jak Marek mógł zainteresować się nią. To było zbyt piękne aby było prawdziwe…

- Nie no Baśka widziałam go raz jak jechał na motorze bez kasku! – Paulina, przyjaciółka Baśki siedziała u niej w pokoju i zachwalała się Brodeckim. – Ciacho!
- Mówisz tak jak te z miasta… - zirytowała się
- Oj no… Dałaś mu mój numer…? – ucieszyła się
- Ale on ma pisać do mnie, a nie do Ciebie! – nagle dał o sobie znać telefon Pauliny.
- Mogę…? – chwyciła za komórkę.
- Czytaj!
- Cześć Basiu tu Marek. Chciałem zapytać, czy wybrałabyś się jutro ze mną na bal policjantów… To bardzo dla mnie ważne. Mam nadzieje, że będziesz mi towarzyszyć! : * - przeczytała treść wiadomości. – Pójdziesz…?
- Zastanowię się!


Zastanawiała się bardzo krótko. Zgodziła się. Dała się przekonać Markowi i Paulinie. Bała się troszkę tego wyjścia ale nie mogła już się wycofać – obiecała Markowi, że pójdzie tam razem z nimi. Miała poznać jego przyjaciół i szefów. Pożyczyła od Pauliny sukienkę i szykowała się do wyjścia. Paulina podtrzymywała ją na duchu. Około 17 przyjechał Marek.
- Pięknie wyglądasz! – usłyszała z jego ust. Słyszała to zawsze, gdy tylko przyjeżdżał. Zaczynało robić to na niej mniejsze wrażenie niż wcześniej.

(…)

Godzina 23:00. Pod domem Storoszów.
- Szkoda, że tak wcześnie wyszliśmy… - mówił z żalem.
- Głowa mnie rozbolała… Muszę zażyć jakiś proszek… - smutna i załamana resztkami sił stała przy nim.
- Spotkamy się jutro…?
- Chyba raczej nie. Jutro… - zaczęła intensywnie myśleć – Będę zajęta… - skłamała. – Musze iść! Pa – pocałowała go szybko i pobiegła do domu. Nie chciała żeby widział jej łzy…


Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Pani Jadzia, która jeszcze nie spała, wstała i poszła do pokoju córki.
- Córeczko, co się stało…? – usiadła obok niej na łóżku. Basia nic nie odpowiedziała. Dalej płakała. – Córciu… - pogłaskała ją po głowie.
- M… Mam…o… - nie była w stanie mówić płynnie – T…Tam… był… było… koszmarnie! – wrzasnęła przez łzy
- Ale co się stało…? Marek Ci coś zrobił tak…? – przytuliła ją.
- N…nie… Ci wszyscy ludzie… - pociągnęła nosem – Oni… tak…tak… na mnie patrzyli…
- Na pewno Ci się zdawało…
- Nie zdawało! Oni mów… mówili tak ładnie składnie, te kobiety… one… one tak ładnie się poruszały. Miały takie długie suknie z brylantami… - Pani Jadzia jej przerwała
- Na pewno sztucznymi!
- Patrzyły na mnie tak z góry… - kontynuowała dalej – Uśmiech… - pociągła nosem – Uśmiechały się tak do Marka! Patrzyły na mnie z niechęcią! Mamo! Ja zrozumiałam, że nie pasuje do tego świata… do miasta… do tych ludzi… to są wyszcza sfery… nie powinnam tam iść z nim! Moje miejsce jest na wsi przy krowach! – wykrzyczała ostatnie słowa.
- Nie mów tak! Tamci ludzie nie poznali Cię dobrze i dlatego…
- Akurat! To powiedz mi skąd szefowa Marka od razu wiedziała, że jestem ze wsi…? – uniosła się – Nic jej nie powiedziałam. Marek też!
- A, co ta cała szefowa dokładnie powiedziała…? – Mama Basi.
- Przedstawiła się, po czym zapytała, gdzie pracuje. No to ja jej na to, że chwilowo nie mam pracy. To ona powiedziała, że jak nie mogę znaleźć pracy to pewnie z jakiegoś biednego miasteczka jestem i, że raczej pracy w Warszawie nie znajdę…
- A co na to Marek…?
- Nic! Zupełnie nic! – spuściła głowę – Mamo on jest z miasta. Wie jak się zachować, co mówić, a ja…? Ja nic nie wiem… Jestem beznadziejna! – ponownie rzuciła się na łóżko
- Nie prawda! – Pani Jadzia podniosła córkę i przytuliła mocno do siebie. – Jesteś wspaniała słyszysz…? Każdy Ci to powie! Ludzie z miasta są zakłamani i nieszczerzy… Tylko pieniądz jest dla nich ważny!
- Ale mamo… Ja myślałam, że się wybije… że Warszawa, że wielki świat na mnie czeka… a teraz co… Zbłaźniłam się i okazało się, że moje marzenie jest nie do zrealizowania! Niestety… -znowu się rozpłakała.
- Przecież masz jeszcze inne marzenia! Może to je trzeba zrealizować…?
- Już nie mam marzeń… Chce być sama!
- Ale córciu…
- Daj spokój… Muszę odpocząć… Jakby Marek przyjechał jutro to powiedz mu, że mnie nie ma! Nie chce go widzieć!


Tak jak myślała – Brodecki pojawił się rano pod domem Storoszów. Rozglądnął się, jednak Basi nigdzie nie było. Pani Jadzia wyszła z domu z zamiarem wydojenia krowy. Gdy tylko zauważyła Marka chciała się wycofać, jednak podkomisarz ją zauważył.
- Pani Jadziu! – krzyknął za nią. Ona się zatrzymała.
- Dzień dobry panie Marku! – troszkę z niechęcią przywitała się z nim.
- Jest Basia…?
- Yyy… Basia…? Nie ma jej. Pojechała…
- A dokąd… ? – dociekliwie zapytał.
- Nie wiem. – nie wiedziała, co może wymyślić. Rzadko kiedy kłamała.
- Z tym Leszkiem prawda…? – troszkę się zmieszał. Mama Basi przytaknęła. Młoda Storosz obudziła się i pierwsze, co uczyniła to podeszła do okna. Zawsze to robiła. Sprawdzała, jaka jest pogada i czy jej tata robi coś w swoim warsztacie. Zauważyła Marka. Na szczęście on nie zauważył jej. Usiadła ponownie na łóżku i zakryła twarz w dłoniach. Miała dosyć jego, Warszawy i swoich marzeń… Chciała zapaść się pod ziemie, jednak to było niemożliwe. Nie wiedziała, co ma robić. Bardzo pragnęła aby Marek zostawił ją w spokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia149
Moderator
Moderator



Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 23:03, 15 Cze 2007    Temat postu:

Magda dalej Exclamation

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MAgda
Administrator
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 20:39, 19 Cze 2007    Temat postu:

PISAĆ Exclamation Exclamation Exclamation Exclamation Exclamation

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia149
Moderator
Moderator



Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 19:10, 22 Cze 2007    Temat postu:

Dobra, daję coś nowego...

Pewnego słonecznego poranka, pewna para zakochanych w sobie podkomisarzy budziła się do życia… Była dopiero godzina szósta, a chłopak o ósmej musiał się stawić w miejscu pracy…

- Maruś… która godzina?
- Dopiero szósta, leż sobie…

- Chłopaku, co byś powiedział…
- Na co, kotku?

- Gdybym po zakupach, przyszłą na komendę i zobaczyła się ze wszystkimi?
- Nie mam nic przeciwko… Jak maluch Cie nie zmęczy, to możesz… Ej, czy dzisiaj nie masz wizyty u ginekolog?

- Przypomniałeś sobie?? Mogę sama pójść, a później wszystko Ci przekażę…
- No dobrze, a teraz połóż się spać, bo jesteś zmęczona…
- A dasz mi buzi??- zrobiła słodką minkę, która zawsze miała wpływ na Marka.

- Wiesz, że i tak bym ci dał buziaka… Nawet jakbyś nie zadała tego pytania…

Nachylił się nad nią i wargi się złączyły w długim, delikatnym, a jakże namiętnym pocałunku… Chwilę później dziewczyna spytała się.

- Tak będzie zawsze?
- Do końca świata i o jeden dzień dłużej…

Po tych słowach, chłopak wszedł do łazienki… Po odświeżeniu, ubrał się i po chwili zauważył, że jego Basia już zasnęła… Zjadł śniadanie przygotowane przez siebie i wyszedł, zamykając drzwi za sobą…

Kiedy wchodził do kanciapy, zauważył siedzącego na dawnym miejscu Basi…
- Adam, tęsknisz za Basią?
- Marek, co ty tak wcześnie? Zawsze przychodziłeś spóźniony… Czy coś się stało?
- Miłość mnie zmieniła. Miłość kobiety…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MAgda
Administrator
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 21:13, 04 Lip 2007    Temat postu:

Natala booskoo... :*
piszcie kochane!

WSZYSCY PISZCIE!
WSZYSCY!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sfora
Moderator
Moderator



Dołączył: 26 Mar 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: BIG DZIURA!!

PostWysłany: Śro 14:09, 11 Lip 2007    Temat postu:

Łiiiiiiiiiiii wszyscy świetnie!!!!! Pisajcie!!!!

[A ja się wypaliłam i już nic nie napisze]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MAgda
Administrator
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 19:52, 11 Lip 2007    Temat postu:

Sfora nie rób nam tego...
piszzz... :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia149
Moderator
Moderator



Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 23:08, 11 Lip 2007    Temat postu:

- Marek, czy mnie pamięć nie myli, ale czy ty mówiłeś, że kobieta to ostatnia rzecz…
- Jaka mi wtedy była potrzebna… Musiałem coś przemyśleć… Powiedz, tęsknisz za nią??

- Tak, a ty?
- Myślę o niej, tęsknić też tęsknię…

O dziesiątej nie siedzieli już sami, ponieważ doszli do nich Zuzia i Szczepan…

- Wiecie co? Ja chyba miałam dzisiaj przywidzenie…

Adamowi i Szczepanowi rozszerzyły się oczy ze zdziwienia. A Marek? Nic… Siedział na swoim krześle i słuchał Zuzi…

- Jakie przywidzenie?
- Dzisiaj, idąc do pracy, zdawało mi się, że widzę Baśkę… Ale chyba się pomyliłam…
- No chyba na pewno… Baśka przecież nie pracuje w Głównej…

Marek się odezwał.
- Zuzia, to chyba nie było przywidzenie…

- Było, przecież Baśka nie jest…
- Skąd to możesz wiedzieć? Może jest?

Do kanciapy wchodzi Grodzki…
- Marek, przekaż, że będzie mogła wrócić…
- Dziękuję inspektorze. Przekażę…

- A i jeszcze jedno… Niedługo przyjdzie wasza pomoc.
- Ale Rysiu… Mówiłeś, że nikogo nie będziesz przyjmować na Basi miejsce.
- Jak Barbara zechce wrócić, to wróci… A ta nowa pomoc jest tylko do wypełniania akt i parzenia kaw…- wyszedł z kanciapy…

- Grodzki zmienia zdania… ciekawe, czy to kobieta, czy facet… I szkoda, że to nie będzie to Basia…
- No, tęsknię za nią… - westchnęła Zuzia

- Marek, z czego się śmiejesz?
- Adam, zaraz Grodzki przedstawi nam nową pomoc…

- Ty nie myślisz o swojej koleżance?!- spytała z wyrzutem Zuzia.
- Myślę, ostatnio nawet z nią gawędziłem…

- Baranie, nam o Baśkę chodzi!
- Wiem, bo ja o niej mówię…

Zadzwonił telefon Brodeckiego…
- Już schodzę…

- Kto dzwonił?
- Zaraz poznacie. – i wybiegł z kanciapy.

Zbiegł po schodach i potrącając jakąś brunetkę, podbiegł do swej dziewczyny… Blondynka uśmiechnęła się…

- Nie myślałam, że będziesz się tak spieszyć…
- Spieszyłem się do was… Inaczej by mnie zawalili pytaniami o Ciebie… Chodź, ucieszą się…

Weszli do windy, Marek wcisnął trójeczkę i spytał się Basi…
- Jak maluch?
- Maluchy… Badania wykazały, że będzie dwójka… A dobrze, tęsknili za Tobą i mnie nie zamęczyli…
- A ja za wami…

Tak rozmawiając, doszli do kanciapy…
- Cześć.

Trzy głowy odwróciły się w stronę słowa wypowiedzianego przez Basię… Zaniemówili na jej widok…

- Baasia?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martyna25
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Lip 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Polska :P

PostWysłany: Czw 20:17, 12 Lip 2007    Temat postu:

Hej wszystkim!
może chcecie moje opko? ... jeśli ktoś nie czytał ... np. to ostatnie "Cud miłości" Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MAgda
Administrator
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 20:20, 12 Lip 2007    Temat postu:

Martyna wkejaj... Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martyna25
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Lip 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Polska :P

PostWysłany: Czw 20:32, 12 Lip 2007    Temat postu:

„Cud miłości” ( nie tylko tej rodzicielskiej )

Cz. 1

Dziecko jest wielkim skarbem, miłością i radością. Matka dla swojego dziecka jest gotowa zrobić wszystko, poświęcić wszystko, dokonać niemożliwego, bo łączy ją z jej pociechą niewidoczna nić, którą nic nie może przerwać. Nić ta na zawsze pozostaje mocna i nieugięta, choć czasem odnajdziemy na niej zadrapania i otarcia.
Miłość matki do dziecka jest wielka, głęboka i wieczna…
Tak też było w przypadku Basi, która została mamą. Jej córeczka urodziła się kilka miesięcy temu i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Karolinka, bo tak miała na imię, była śmiertelnie chora.


- i co z Karolinką ? – zapytał Adam wchodzącą do kanciapy Basię. Ona lekko uśmiechnęła się
- jest taka malutka i niewinna… dlaczego ona… - nie dokończyła bo z jej oczu spłynęły łzy, które szybko wytarła i usiadła za biurkiem biorąc pierwsze lepsze akta do ręki.
- Basiu, wiem, że nie chcesz o tym myśleć, ale ucieczka w pracę w niczym ci nie pomoże… wiem o tym bardzo dobrze – powiedział i spojrzał na nią, lekko dotykając jej ramienia.
- nie mam już siły, naprawdę … nie mogę opanować swojego lęku, łez i strachu… boję się, że nie starczy mi kiedyś sił, aby przy niej uśmiechać się. Przy mojej kochanej jestem szczęśliwa, o ile można sztuczny uśmiech i dobry humor na zawołanie nazwać szczęściem. A gdy tylko od niej wychodzę mam ochotę krzyczeć… - odetchnęła – przepraszam Adam… to nie czas ani miejsce na moje rozterki. Mamy coś ?
- Basiu – usiłował jeszcze cos powiedzieć
- nic nie mów… proszę… - odpowiedziała przecierając policzek z ostatniej łzy

Kilka minut później w kanciapie pojawił się Brodecki
- cześć – przywitał się i spojrzał z przejęciem w kierunku Basi - mamy coś ?
- na razie nie – odpowiedział Adam i wyszedł z kanciapy z plikiem akt.
Marek podszedł do biurka Basi i zabrał od niej 3/4 akt do wypełnienia
- co ty robisz ? – zaczęła Basia spoglądając na niego z niedowierzaniem
- wyręczę cię … i tak dziś nie mam co robić – odpowiedział i uśmiechnął się
- ale
- nie mów, że to niepotrzebne bo sądzę, że chwila odpoczynku przyda ci się… zasłużyłaś
- dzięki
- nie ma sprawy

Kilka godzin później Basia była już w szpitalu, przy swojej córce.
- zobacz co mam ! – z uśmiechem na ustach podeszła do Karolinki, która na widok mamy uśmiechnęła się promiennie, wyciągając swoje malutkie rączki po misia.
- proszę… - podała go córce i usiadła obok niej, wpatrując się w jej wesołą buzię.
Po chwili usłyszała niezrozumiałe słówka wydobywające się z jej ust – gugu..amm…gu…m
Basia pogłaskała ją po główce i uśmiechnęła się – moje kochanie… co chcesz mi powiedzieć ? - zapytała z czułością
- dzień dobry – w drzwiach sali pojawił się lekarz - przepraszam … mógłbym panią prosić na chwilę
- tak… oczywiście – powiedziała poczym wstała, pocałowała swoją małą w główkę i wyszła z lekarzem.

- nie… to niemożliwe… przecież ona – wyszeptała i spojrzała błagalnie na lekarza
- tak… nastąpiła poprawa, ale… pani Basiu …nie chcę nic przesądzać jednak sama pani wie, że
- że zostało jej kilka miesięcy – wypowiedziała cicho i usiadła na krześle, wpatrując się nieruchomo w podłogę z trudem powstrzymując łzy napływające do jej oczu ze zdwojoną siłą.
- robimy wszystko co w naszej mocy, naprawdę… lecz kilkumiesięcznemu dziecku nie możemy zaaplikować środków, które zazwyczaj podaje się przy tego typu chorobie… pani Basiu – lekarz dotknął jej ramienia – wiem tylko, że nadzieja umiera ostatnia, że trzeba wierzyć do końca w cud… niech pani wykorzysta ten czas jak najlepiej pani potrafi
- mogę ją zabrać ?
Lekarz kiwnął głową
- będzie pani dowozić ją 3 razy w tygodniu do szpitala, a to co będzie pani mogła zrobić w domu, pokaże pani pielęgniarka…
Basia kiwnęła głową
- naprawdę sam przeklinam siebie, że mogę tak niewiele zrobić… gdybym tylko mógł jakoś pomóc … gdybym mógł pani pomóc w jakikolwiek sposób, proszę się nie wahać zadzwonić
- dziękuje – wyszeptała i ze łzami w oczach pobiegła do szpitalnej kapliczki.

Uklękła w jednej z ławek i spojrzała na obraz Matki Boskiej. Łzy zaczęły spływać burzliwie po jej policzku. Tutaj nie musiała ich kryć, nie musiała ukrywać swego żalu, rozpaczy, smutku i wszechogarniającej chęci wykrzyczenia tego co było w niej, tego co ukrywała w sobie.
- dlaczego ? – wyszeptała – dlaczego ona ? moja mała kruszynka, jest taka malutka… proszę zabierz mnie !!! – wykrzyczała - zabierz mnie !... nie odbieraj jej życia… proszę… nie !!! – krzyknęła głośniej pochylając się i ujmując swoją twarz w dłonie. Łkała. Pragnęła, aby jej ukochane dziecko żyło. Czy to tak wiele ?
Gdy dowiedziała się, że jest chora przeżyła szok, który pogłębił się po tym jak jej narzeczony oświadczył, że Basia musi ją gdzieś oddać i pozwolić, aby umarła w samotności. Nie mogła uwierzyć, że tak postąpił ten sam człowiek, który ją całował, przytulał, potrafił rozśmieszyć. Ten, który wyznawał jej miłość i poprosił o rękę. Pamięta tą chwilę jakby to było wczoraj. To wtedy zdecydowała, że już dłużej nie może żyć złudzeniami. W tamtej chwili zrezygnowała z walki o Marka, którego jednak wciąż kochała i mimo tych kilkunastu miesięcy z Karolem nadal kocha.
Ten ciężar spadł na nią z dnia na dzień. Myślała, że będzie miała oparcie w swoim narzeczonym, wspominając jego reakcje wtedy kiedy powiedziała mu, że jest w ciąży. Przypomniała sobie jak rozpieszczał ją w czasie ciąży i prowadził rozmówki z maleństwem. A gdy Karolinka była już na świecie, po prostu nie mógł się nią nacieszyć. Był cudowny i dlatego nie mogła uwierzyć, w to co oznajmił jej, kiedy dowiedział się o chorobie ich dziecka.
- musisz ją oddać ! – to były jego pierwsze słowa
- ale gdzie ? - zapytała, myśląc, że zna jakąś klinikę, która pomoże wyleczyć ich słoneczko
- nie wiem, gdzieś…gdzie… do jakiegoś domu dziecka, czy opieki… nie wiem
Basia wtedy myślała, że źle usłyszała. Zamarła słysząc te słowa z ust Karola.
- dom dziecka – powtórzyła załamującym się głosem – ona ma rodziców ! – krzyknęła
- tak… ale my… po co marnować czas jeśli ona… Będziemy mieć następne – powiedział spokojnie i chciał do niej podejść, lecz Basia odsunęła się.
- co ty w ogóle mówisz ? … mam oddać własne dziecko, żeby – zamilkła na chwilę. Wzięła głęboki oddech i po chwili dodała – żeby umarła w samotności.
- wiem jak to wygląda, ale … tak będzie lepiej - odpowiedział
- dla kogo lepiej ? … bo na pewno nie dla niej i nie dla mnie – krzyknęła i pobiegła do jej pokoju z płaczem.

Tego było za wiele… jak on mógł wymagać od matki, aby porzuciła swoje dziecko tylko dlatego, że było chore. Jak mogła kochać takiego drania ? – zadawała sobie często to pytanie. Tak ! w jakiś sposób go kochała, choć nie tak mocno jak Marka.
Nie mogła dojść do siebie przez kilka następnych dni. To jest również jego dziecko, a on zachował się tak, jakby go w ogóle nie obchodziło, że to jest krew z jego krwi, że to cząstka jego samego, że ta mała istotka to jego córka. Odszedł gdy Basia się nie zgodziła na jego warunki. Nie żałowała tego. Kiedyś mogła mówić o miłości do niego, ale teraz już na pewno nie. Bo jak można kochać człowieka, który tak zachowuje się w stosunku do najbliższych mu osób ?
Znów spojrzała na obraz i zaklinała samą siebie, że to wszystko przez nią…
- to moja wina… ale dlaczego ona musi płacić za moje grzechy… wiem … nie jestem dobrą chrześcijanką, ale dlaczego płaci za to moje dziecko ??? dlaczego mi ją zabierasz ? ona jest wszystkim co mam … nie odbieraj mi jej … błagam – wyszeptała i znów pogrążyła się w rozpaczy. Jej serce rozdzierało się na milion kawałków, krwawiło, jej dziecko umierało na jej oczach, a ona nie mogła nic zrobić, zupełnie nic…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaa
Moderator
Moderator



Dołączył: 25 Sty 2007
Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 19:30, 13 Lip 2007    Temat postu:

super wszystkie opowiadanka Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o serialach kryminalnych Strona Główna -> KRYMINALNI Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15  Następny
Strona 11 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin